Kanał Kłodnicki - Pierwsze górnośląskie okno na świat (6)

DLACZEGO KANAŁ KŁODNICKI WARTO CHRONIĆ?


Podczas naszej opowieści o Kanale Kłodnickim oraz innych górnośląskich obiektach przemysłowych, często pojawiały się stwierdzenia: „jeden z największych w Europie”, „jedna z najnowocześniejszych w Europie”… Zastanówmy się co dzisiaj musielibyśmy zbudować, abyśmy mogli użyć takich zwrotów… Zastanówmy się też, czy warto skazywać na powolną agonię obiekt, który jak żaden inny, związany jest z początkami potęgi górnośląskiego przemysłu. 

Oczywiście w czasach gdy rodził się górnośląski przemysł, cały Śląsk, czyli obszar od Mysłowic po Zieloną Górę, nie należał do Polski. Zresztą łączność z władztwem polskim stracił on już na początku XIV wieku i przez następne 600 lat był częścią innych państw. Dlatego też zabytki z „polskim” rodowodem stanowią na Śląsku znikomy procent obiektów historycznych. Jednak pogardzając „niepolskimi” zabytkami, w konsekwencji musielibyśmy zburzyć także większość śląskich kamienic, dróg, mostów i linii kolejowych, bo i one w ogromnej większości nie zostały zbudowane przez Polaków.


Tymczasem taka właśnie, wielobarwna i wieloetniczna, jest historia Śląska, na którym przez ostatnich 1200 lat, państwowość (lub inny rodzaj zwierzchności) zmieniały się 14 razy. Zresztą w czasach wspólnej Europy powinniśmy rozumieć, że unikatowe dzieła związane ze sztuką, architekturą, ale także techniką, są oczywiście fragmentem historii określonych nacji, ale w pewnym sensie są także „pozbawione narodowości”, pozostając częścią europejskiego dziedzictwa kulturowego.


Na fragmencie mapy słynnego Mercatora z 1621 roku,  zatytułowanej „Polonia et Silesia” (Polska i Śląsk), widać jak rozległą krainą jest Śląsk. Niestety ignorancja oraz celowe działania „antyhistoryczne” po II wojnie światowej, doprowadziły do sytuacji, gdzie termin „Śląsk” kojarzy się przeciętnemu mieszkańcowi Polski z niewielkim obszarem wokół Katowic, zaś przebogata historia tej krainy sprowadzona została wyłącznie do proletariackiego etosu węgla i stali (oprac.. graf. Piotr Zdanowicz)


Warto też, abyśmy chroniąc obiekty takie jak Kanał Kłodnicki, spróbowali przyjąć perspektywę wykraczającą ponad współczesne podziały administracyjne. Kanał powstawał i funkcjonował wprawdzie na terenie ówczesnych Prus, a później nowego Cesarstwa Niemiec i Republiki Weimarskiej, ale był obiektem górnośląskim, powstałym w górnośląskich realiach, dla górnośląskiego przemysłu, zaprojektowanym przez mieszkających na Śląsku techników i wykorzystywanym przez górnośląskich łodziorzy.

Od tamtych czasów zmieniły się wprawdzie granice państw, województw i powiatów, ale Kanał Kłodnicki leży niezmiennie na Górnym Śląsku, bowiem „górnośląskie” są Gliwice, Taciszów Rudziniec i Pławniowice, ale „górnośląski” jest także współczesny Kędzierzyn-Koźle, którego najstarsza część - Koźle, była stolicą górnośląskiego księstwa kozielsko-bytomskiego już w XIII wieku.
  
W tym kontekście groteskowe jest powszechne lansowanie wydumanego po II wojnie światowej antyhistorycznego rusycyzmu: „Opolszczyzna” jako nazwy dla części Górnego Śląska, leżącej obecnie w woj. opolskim i przeciwstawianie go zwrotowi „Górny Śląsk”, za którym stoi kilka wieków realnej historii. Przecież niezależnie od obecnych podziałów administracyjnych, które już „jutro” mogą ulec zmianie, od wieków istnieje historyczna i etniczna kraina zwana Górnym Śląskiem (przez pierwsze dwa stulecia swej historii – Śląskiem Opolskim). Od wieków mieszkają tam Ślązacy, a Opole było przez setki lat jego stolicą.



Górny Śląsk w swych historycznych i etnicznych granicach wytyczonych już w początkach XIII w. (źródło – Wikipedia)

Warto o tym wszystkim pamiętać, bowiem brak skutecznych działań w kwestii ochrony obiektów historycznych spowodowany jest często nie tyle złą wolą, ale ograniczeniami wynikającymi z zawiłości prawno-administracyjnych. Dlatego obiekty o wartości ponadlokalnej, do jakich bez wątpienia należą relikty Kanału Kłodnickiego, powinny być traktowane jako wspólne dobro – w tym wypadku całego historycznego Górnego Śląska, a więc obydwu współczesnych częściowo „górnośląskich” województw (śląskiego i opolskiego) oraz powiatów i miast, przez które kanał przebiega.

Mówiąc najprościej, chodzi o to, byśmy z powodu technokratycznej małostkowości nie utracili Kanału Kłodnickiego na zawsze. Być może, gdy skonsolidują swe siły administratorzy przylegających do kanału terenów, ale także organizacje, stowarzyszenia oraz pasjonaci górnośląskiej historii i kultury, uda się dla reliktów Kanału Kłodnickiego opracować takie formy ochrony oraz ekspozycji jego walorów kulturowych i turystyczno-krajoznawczych, by stanowiło to spójny projekt wszystkich zainteresowanych podmiotów. 
Pomyślmy też o młodym pokoleniu. To oczywiste, że każdy człowiek świadomy rzeczywistości, w której żyje, powinien znać nazwiska oraz dzieła pisarzy czy artystów, ale warto, aby młodzi ludzi poznawali także dzieła wybitnych techników i inżynierów. Oczywiście na Śląsku wybitni konstruktorzy doby rewolucji przemysłowej są najczęściej Niemcami, rzadziej rdzennymi Ślązakami. Dlatego wśród twórców Kanału Kłodnickiego nie znajdziemy nazwisk: Nowak czy Kowalski, a raczej Reden, Wedding, Baildon… ale przecież nie dyskryminujemy twórczości Bacha, Beethovena czy Goethego, dlaczego zatem mielibyśmy inaczej traktować Kanał Kłodnicki oraz jego twórców. 






Fotografie przedstawiające okolice częściowo istniejącej śluzy nr 6 w kędzierzyńsko-kozielskiej dzielnicy Blachownia, chociaż mają zaledwie kilka lat ,są już częściowo historyczne. Widoczny na górnym zdjęciu dom śluzowego strawił pożar, nie ma już też na okolicznych łąkach pasących się koni. (fot. Piotr Zdanowicz)






Komorę śluzy  w Blachowni od dawna wypełniają śmieci, a drzewa porastające jej dno mają już kilkadziesiąt lat. Także kamienne bloki i cegły tworzące ściany śluz kanałowych, niszczeją rozsadzane przez wrastające korzenie roślin (fot. Piotr Zdanowicz)






 Z kolei na przykładzie najlepiej zachowanej śluzy nr 2 widzimy jak woda podmywa i wypłukuje bloki kamienne stanowiące fundamenty ścian komory śluzy. Na zdjęciu dolnym widzimy natomiast pozostałości wrót śluzy, które 19 lat temu zerwały się z zawiasów. Po wyłowieniu położono je na trawie obok śluzy i dzisiaj przypominają już niestety, jedynie stertę zmurszałego drewna (fot. Piotr Zdanowicz i Krzysztof Kubicki)



Zatem powodów, dla których warto chronić relikty Kanału Kłodnickiego jest mnóstwo, ale wśród nich jest także powód, który nie zawsze bywa dla nas oczywisty. Otóż w dobie Peerelu na potęgę niszczono na Śląsku zamki, pałace, miejskie kamienice i wszystkie inne obiekty, które stanowiły zbędny w ocenie ówczesnych włodarzy - „historyczny balast”. Nie zdołano jednak zniszczyć wszystkiego i dlatego zarówno na Dolnym jak i Górnym Śląsku wciąż sporo mamy zabytków sakralnych, warownych zamków, reprezentacyjnych rezydencji czy miejskich starówek.
Znacznie mniej pozostało zabytków industrialnych: starych kopalń, hut, kolonii robotniczych oraz innych obiektów stanowiących dziedzictwo techniki i przemysłu. Jeszcze mniej mamy historycznych obiektów związanych z hydrotechniką. Dlatego też, jeżeli nie ochronimy „resztek” Kanału Kłodnickiego, to zniknie – nie jeden z wielu - ale jeden z bardzo nielicznych i na dodatek najstarszy zabytek śląskiej hydrotechniki. 
Oczywiście gdybyśmy mieli do czynienia z zabytkiem sakralnym, miejską kamienicą czy innym tego typu obiektem, to dwa stulecia historii nie byłyby niczym szczególnym. Jednak zabytek inżynierii wodnej, w wersji oryginalnej sprzed przeszło dwustu lat, to w realiach Śląska niemal „prehistoria”.







Zaznaczony na mapie z 1807 r. oraz widoczny na współczesnym zdjęciu, ujściowy fragment Kanału Kłodnickiego (pomiędzy śluzami: nr 1 i nr 2), został zbudowany jako pierwszy, a zatem istnieje w niezmienionej formie już prawie 230 lat (od ostatniej dekady XVIII w.) (fot. i oprac. graf. Piotr Zdanowicz)


W tym miejscu, po przepłynięciu przez śluzę nr 1 oraz resztki tzw. wrót powodziowych, Kanał Kłodnicki łączy się z rzeką Odrą. W początkach XIX w. było to jedno z najważniejszych miejsc dla górnośląskiego przemysłu i transportu. Na początku XX w. tuż obok istniał jeden z największych śródlądowych portów w Europie. Dzisiaj nie ma już portu, a miejsce to, nieobecne w przewodnikach turystycznych, jest nieznane nawet mieszkańcom Kędzierzyna-Koźla, na terenie którego się znajduje (fot. Piotr Zdanowicz)


Tekst – Piotr Zdanowicz




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zapomniane dzieje - transport na Kanale Kłodnickim

Inicjatywa